czwartek, 29 sierpnia 2013

Prolog

Margaret z trudem otworzyła Księgę. Była już tak bardzo osłabiona, że ledwo co zdołała przyjść do tej części domu. Nie chciała się teleportować - obawiała się, że to pogorszy i tak już słabą ostatnio moc. Aż trudno uwierzyć, że była ona najpotężniejszą, najsilniejszą czarownicą na świecie. Jednak już od miesięcy wiedziała, że jej koniec jst bliski. I nie wykończy ją Zło, ale starość.
Uprzednio starannie zamknąwszy drzwi, podeszła do Księgi i otworzyła ją na wcześniej zaznaczonej stronie. Przeczytała w myślach nazwę zaklęcia, a potem usłyszała głośny huk, dochodzący jakby spod podłogi. Mimo wszystko nie przestraszyła się; musiała się tylko pospieszyć.
Zaczęła czytać zaklęcie, gdy wychwyciła kroki na schodach. Może i była stara, ale słuch miała lepszy niż dwudziestolatek. Nie przestawała czytać.
Była w połowie, gdy ktoś otworzył drzwi.
- Nie! - powiedziała Margaret i wyciągnęła rękę ku przybyszowi, a ten wyleciał za drzwi i sturlał się po schodach. Czarownica ponownie zaczęła czytać czar.
Poczuła się tak, jakby coś z niej ulatywało, a potem zobaczyła, że cała lśni. Nieznajomy ponownie stanął
w drzwiach i wybałuszył oczy, ale to już nie miało znaczenia; nie mógł przerwać procesu, który się rozpoczął. Zaklęcie Przekazania Mocy zostało wypowiedziane i nic nie mogło tego zmienić. Margaret miała tylko nadzieję, że trafi do odpowiednich osób, czyli do czterech najwierniejszych przyjaciół z San Diego, a potem? Najbliższe wydarzenia były w pewnym sensie znane.
Gdy już czarownica przestała lśnić, nieznajomy uśmiechnął się.
- I co ty w ogóle sobie wyobrażasz, stara wiedźmo? - zapytał kpiąco. - Że mnie pokonasz?
Wtedy nad jego dłonią pojawiła się kula ognia.
- Nie - odpowiedziała spokojnie Margaret. - Ty i wszyscy, którzy sieją zło na świecie... wy już dawno zostaliście pokonani.
- Mylisz się, głupia czarownico - odrzekł nieznajomy. - Twoja rasa nigdy nie zwycięży nad Złem.
- I po raz kolejny ukazujecie swoją niedojrzałość - powiedziała Margaret. - Tu nie ma żadnych ras. Są dobrzy i ci, którzy dobrymi nie są. A ty należysz do tych drugich i mam nadzieję, że ty i twoi przyjaciele dołączycie do tych, którzy już smażą się w piekle.
Demon zawył wściekle i rzucił kulą ognia w Margaret. Ta nawet nie mrugnęła powieką. Kula uderzyła w nią
i odepchnęła do tyłu, a potem kobieta stanęła w płomieniach, jednak nie odczuwała bólu; być może dlatego, że była pogodzona ze śmiercią. Jednak, gdy już nic z niej nie zostało, a demon chciał wziąć jej Księgę, napotkał opór i coś sprawiło, że odleciał na drugi koniec pokoju.
- Na nic zdadzą się twoje sztuczki - powiedział mściwie demon, wstając. - I tak was wszystkich wyniszczymy.
To powiedziawszy, rozpłynął się w powietrzu.